Bez PrąduFilmyGryKsiążki

„Lord Inkwizytor” czyli jak przestałem się martwić i pokochałem WH40K.

W ponurych mrokach 41 millenium istnieje tylko wojna.

To pierwsze zdanie, jakie usłyszy każdy rozpoczynający swą przygodę ze światem Warhammera 40,000.  A jest to świat fascynujący. Odległa przyszłość, 41 tysiąclecie. Ludzkość zorganizowana jest w brutalnym, feudalnym i teokratycznym Imperium. Jednostka jest niczym, skazanie na śmierć miliardów to błahostka, a ludzka godność i życie deptane są każdego dnia… I temu Imperium mamy kibicować. Bo alternatywy są jeszcze gorsze.

Świat Warhammera 40k jest mroczny do granic absurdu, mroczny w sposób wprost autoironiczny. Opowiadane w nim historie zawsze okazują się być tragifarsami. To fascynujący świat… ale jednocześnie świat trudny do poznania.

Problem polega na tym, że WH40K to przede wszystkim seria gier bitewnych, fabularnych i karcianych. Gier, w które niżej podpisany nigdy nie grał. To także cykl ponad stu powieści, w większości bardzo przeciętnych i trudnych do polecenia (chyba, że ktoś chce zagłębiać się w ten świat na wyrywki, wybierając tylko co smakowitsze kąski książkowe.). Oficjalnego filmu osadzonego w realiach zarekomendować nie mógłby nikt, kto posiada sumienie. A z grami komputerowymi bywa bardzo różnie, bo na każdą perełkę taką jak seria Dawn of War, Armageddon czy staruteńtki Space Hulk, przypada kilka produkcji miernych, żerujących na znanej licencji.

Statek po wyłonieniu się z Immaterium - rodzaju nadprzestrzeni, która - dziwnym zbiegiem okoliczności - przypomina piekło.
Statek po wyłonieniu się z Immaterium – rodzaju nadprzestrzeni, która – dziwnym zbiegiem okoliczności – przypomina piekło.

Ale fascynujący świat prędzej czy później doczeka się fantastycznego przedstawienia. O powstającym od 2010 roku fanowskim filmie „The Lord Inquisitor” usłyszałem bodaj dwa lata temu. Nie było w samym pomyśle nic nadzwyczajnego. Fanowskie filmy umiejscowione w światach spopularyzowanych przez inne dzieła science-fiction czy fantasy nie są niczym nowym, wystarczy spojrzeć na zalew amatorskich „Gwiezdnych Wojen”. Zazwyczaj twory te prezentują ten sam poziom co większość literackich fan fiction, czyli – mówiąc oględnie – udowadniają, że zawodowi pisarze i filmowcy jednak za coś biorą pieniądze.

A zatem choć sam pomysł nie wydawał się zaskakującym, to prawdziwą nowością było coś innego. Jakość teasera. Wykonany przy użyciu engine’u Cinebox znanego developera gier – Crytek, zwiastun stawiał pod znakiem zapytania wszystkie moje przekonania na temat fanowskich filmów.

Ale to nie koniec. Oto po dwóch latach od prezentacji zwiastuna i po sześciu latach od rozpoczęcia prac, zobaczyliśmy fragment samego filmu, którego ukończenie planowane jest na przyszły rok. Kilkuosobowa grupa ludzi, oddająca się temu dziełu w wolnym czasie i bez jakichkolwiek profitów finansowych, dokonała niemożliwego. Prolog „The Lord Inquisitor” udowadnia, że garstka zapaleńców może stworzyć krótkometrażowy film science-fiction wart tego, by wyświetlać go w kinach.

A dla nas wszystkich to ważna lekcja. Zarówno na temat ludzkiej pasji, jak i samego Warhammera 40,000. W końcu jeśli jakiś świat potrafi zmotywować ludzi do takiej pracy, to chyba powinniśmy poznać go nieco bliżej.

Przed Wami prolog filmu „The Lord Inquisitor”. Miłego oglądania (koniecznie w wysokiej rozdzielczości i na pełnym ekranie!).

Related Articles

18 Comments

  1. Już myślałem, że kolejna teoria, bo gość z obrazka PIERWSZYej sekundzie skojarzył mi się z Górą 😉

    1. Góra niewątpliwie nadawałby się na Kosmicznego Marine. Ale może nie na Szarego Rycerza, raczej na Pożeracza Światów.

  2. Zmusiłem się, Daelu, by Twój artykuł nie poszedł na marne. I to naprawdę zmusiłem, gdyż irytują mnie niemal wszelkie elementy fantastyki. Starałem się ponadto zobiektywizować w pewien sposób swój odbiór przedstawionego dzieła filmowego. I poza fatalnym doborem twarzy do wykreowanych bohaterów (chyba że to nie autorzy filmu są za to odpowiedzialni) nie mam właściwie żadnych zastrzeżeń – obraz wygląda naprawdę obiecująco. No, może jeszcze dialogi… xD

    1. PLiO jest jak dziewczyna, w której się zakochałeś pomimo tego, że ma krzywe zęby. U innej by Cię tu irytowało, a w jej przypadku uważasz, że to takie słodkie! 😀

      Moja historia z PLiO rozpoczęła się od tego, że musiałem przeczytać 1. tom (okoliczności tego przymusu są mało istotne). Poza Daenerys i ledwo napomkniętym wątku z Wędrowcami fantastyki z obsydianową świecą tam szukać. A jak już się związałem, to nie mogę zostawić serii tylko dlatego, że zawartość fantastyki w kolejnych odsłonach posiada tendencję wzrostową. 😛

      1. Może po prostu nie trafiłeś na dobre książki sci-fi i fantasy? Ja zawsze polecam Diunę Franka Herberta (koniecznie w przekładzie Marszała). To powieść, która wzbudziła we mnie miłość do fantastyki.

  3. Mi się podobało. 🙂 Ktoś się napracował. Postacie momentami mają nawet mimikę taką typowo ludzką.

  4. Z uwagi na to że to nie jest szalona teoria spytam

    Planujesz jakąś teorie na prima aprilis? 😛

  5. Widzieliście, że jednym z zapaleńców jest Polak?;p Został wymieniony w napisach końcowych 😀

  6. Bardzo cieszę się, że wspomniałeś o Wh40k na swoim blogu, który bardzo lubię i szanuje. Osobiście w tym mrocznym świecie siedzę już od bardzo dawna, gram w bitewniaka i zawsze cieszy, kiedy ktoś sie zainteresuje Twoim hobby. Szczególnie, jeśli ma siłę przekazu dla innych. 🙂

    Na Lorda Inkwizytora też czekam, może nie jakoś niezwykle, bo jednak jestem człowiekiem Gwardii, a nie SM. 😀 Ale cieszy, że świadomość tego mrocznego, brudnego uniwersum coraz bardziej sie przebija do opinii publicznej.

    Często zaglądam na bloga, może następnym razem będzie tu artykuł o wh40k? Trzymam za to kciuki i modlę się do Boga-Imperatora o to. 😀

    Jeszcze co do przesadnej wręcz mroczności świata – zgadzam się. Czasami jest to wręcz śmieszne. Ale jednak za to masa ludzi kocha to uniwersum i nie potrafi go porzucić. Co zrobisz. W mrocznej, odległej przyszłości jest tylko wojna. 😀

    1. Hej.
      Teksty o Warhammerze 40k? Czemu nie. Ale raczej nie w ramach Szalonych Teorii. Wiem, że WH40K tak samo jak proza Martina dostarcza ogromnego pola do spekulacji, a niektóre kontrowersje są wręcz wpisane w uniwersum (np. pytanie o to, czy ludzkość powinna pozwolić Imperatorowi umrzeć). Ale po prostu nie czułbym się na siłach podejmując ten temat. WH40K znam głównie z gier komputerowych, no i z kilku książek. Tak więc nie mam nawet ułamka wymaganej wiedzy.
      Innymi słowy – spodziewajcie się recenzji gier, może czasem książek i filmów, ale raczej nie szalonych teorii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button